Polek
Orli Kamień
Dalej robi się tylko gorzej. Ta cześć gór - fragment Pasma Olchowieckiego w Górach Sanocko Turczańskich jest wyjątkowo niewdzięczna dla piechurów świeżo przybyłych z nizin. Trzeba się mocno wspinać by zaraz głęboko schodzić. Szybko tracę siły i pierwsze większe podejście niemal mnie kompletnie rozmontowuje. Aby nie zemdleć przysiadam na chwilę, a każde kolejne podejście robię już etapami, odpoczywając. Jestem chyba odwodniony, bo nie przypominam sobie konieczności pójścia za potrzebą po wyjściu z autokaru. Zabrane 3 litry wody ciążą, ale z drugiej strony jak mocno będzie grzało slonce i ile można pić, by mieć zapas. Piję jednak, by unikać kłopotów. Do czerwonego szlaku docieram po 40 minutach od wejścia do lasu, po zmoczeniu nóg objazdem. Od dworca to jakaś 1:20. Aby zobaczyć skałki muszę zejść już bez plecaka jakieś 80 metrów w lewo. Cofnąć się czerwonym. W dole przebłyskują zabudowania Lisznej. Nie jestem pewien czy strzelista wieża należy do tutejszej cerkwi, gdzieś mi miga miedzy drzewami. Robię sobie zdjęcie wsród napisów wyrytych w skale i wracam na ławeczkę przy węźle szlaków, na szczycie, gdzie czeka plecak.
Orli Kamień
Dalej robi się tylko gorzej. Ta cześć gór - fragment Pasma Olchowieckiego w Górach Sanocko Turczańskich jest wyjątkowo niewdzięczna dla piechurów świeżo przybyłych z nizin. Trzeba się mocno wspinać by zaraz głęboko schodzić. Szybko tracę siły i pierwsze większe podejście niemal mnie kompletnie rozmontowuje. Aby nie zemdleć przysiadam na chwilę, a każde kolejne podejście robię już etapami, odpoczywając. Jestem chyba odwodniony, bo nie przypominam sobie konieczności pójścia za potrzebą po wyjściu z autokaru. Zabrane 3 litry wody ciążą, ale z drugiej strony jak mocno będzie grzało slonce i ile można pić, by mieć zapas. Piję jednak, by unikać kłopotów. Do czerwonego szlaku docieram po 40 minutach od wejścia do lasu, po zmoczeniu nóg objazdem. Od dworca to jakaś 1:20. Aby zobaczyć skałki muszę zejść już bez plecaka jakieś 80 metrów w lewo. Cofnąć się czerwonym. W dole przebłyskują zabudowania Lisznej. Nie jestem pewien czy strzelista wieża należy do tutejszej cerkwi, gdzieś mi miga miedzy drzewami. Robię sobie zdjęcie wsród napisów wyrytych w skale i wracam na ławeczkę przy węźle szlaków, na szczycie, gdzie czeka plecak.